Kiedyś niedoceniałam
popularnego sformułowania, że we wszystkim potrzebny
jest umiar. Jeśli byłam zdesperowana, aby osiągnąć jakiś efekt – nie było
mowy o żadnym umiarze, liczyło się tylko to, że mam poczuć się lepiej, a wyniki
mają wyglądać tak, jak chcę. W tym wszystkim zapomniałam, jak ważnym elementem
całej układanki, zwanej „odzyskiwaniem zdrowia” jest głowa i myśli, które
podświadomie produkujemy.
Dlaczego czasami „dobra”
dieta nie działa?
Czasami tak jest, że dieta
nie działa. Nie dlatego, że jej nie stosujemy, tylko z powodu tego, jakie mamy
do niej nastawienie. Jeśli myślenie o jedzeniu pożera 2/3 naszego dnia, i w
związku z czym ignorujemy swoje hobby, olewamy życie towarzyskie, boimy się
wychodzić do restauracji w obawie przed ziarenkiem pieprzu to mamy doczynienia ze stanem patologicznym.
W wielu przypadkach dieta jest wymagająca przez pewien okres i czasami jest to
koniecznie, ale ważne aby przez ten czas nie popaść w pewien problametyczny
mechanizm, w którym to dietetyczna sfera naszego życia dominuje wszystkie inne.
Często także stosujemy dietę
w dobrej wierze, że pomoże na nasze często rzadkie przypadłości i jest to wtedy
tylko jedyna rzecz, która nas przy niej trzyma, podczas gdy głowa mówi:
„proszę, stop”. Restrykcyjna dieta może być ogromnym źródłem stresu i o tym
bardzo mało się mówi. Większość osób skupia się tylko na pozytywnych aspektach
takich diet ale zapomina się, aby poinformować pacjenta o ich wadach, lub nawet
zapytać, czy na takiej diecie wogóle da radę. Skutkiem tego pacjent brnie w
ograniczająca dietę nie chcąc zawieść swojego dietetyka prowadzącego, będąc
jednocześnie nieszczęśliwym.
Kolejnym problemem, który
dostrzegam w tym, że diety nie działają jest to, że ludzie ich używający wierzą
w to, że są chorzy. Oczywiście, istotnie, nikt bez powodu restrykcyjnych diet
nie stosuje, natomiast osoby takie nadmiernie skupiają się na swoich
przypadłościach, często popadając wręcz w paranoję i przy tym przez cały okres
diety zupełnie nie myślą o nadrzędnym celu wszystkich tych zabiegów, czyli byciu zdrowym. Najważniejsza staje się
choroba, a nie zdrowie. Jeśli podświadomie kodujemy swojemu mózgowi nieustannie
informację „jestem poważnnie chora/y”, to żadna dieta, suplementy, zabiegi i
zioła nie przyniosą efektów, ponieważ nasza podświadomość została
zaprogramowana na to, żeby utrzymać nas w chorobie.
Czy pozostaje rezygnacja ze
wszystkich diet?
Oczywiście, że nie. Żadna
dieta nie jest do dupy, żadna też nie jest idealna, a żaden człowiek nie jest
taki sam. Nawet jeśli masz podobne objawy i wyniki co kilka osób na forum to i
tak jesteś inny, macie inne komórki, masz inne DNA i RNA, które świadczą o tym,
że jesteś wyjątkowy. Nie porównuj
się z innymi, po prostu przestań to robić. Zapamiętaj że twoja choroba jest
niepowtarzalna, chociaz podobna do innych, a ty jesteś inny niż wszyscy. Częste
komentarze typu: „Ja też tak miałam/em, wzięłam suplement X, Y, Z i mi pomogło”
zaczynają budzić mój niepokój, ponieważ osoba podatna na wpływy napewno bardzo
chętnie skorzysta z takich darmowych porad, często wyrządzając sobie krzywdę.
Żyjemy w czasach upadku autorytetu lekarzy z wielu powodów, stąd człowiek
przejął pałęczkę, aby leczyć się sam. Popieram to, aby człowiek nie oddawał
swojego zdrowia tylko jednemu specjaliście na wizycie trwającej 10 minut raz na
pół roku. Jestem za tym, aby pacjent angażował się w proces swojego leczenia i
współpracował z lekarzem. Nie wszyscy są źli, znajdź takiego, który ci pomoże,
ale nie baw się w znachora. Organizm to nie zabawka, a suplementy i zioła to
nie cukierki.
Uważam, że różnego typu
diety w wielu przypadkach są niezbędne i czesto bardzo pomocne, jak GAPS w
problemach z układem pokarmomowych, dieta bezglutenowa u celiaków, czy
nieskowęglowodanowa u osób z zespołem metabolicznym. Te rozwiązania często się
sprawdzają i coś musimy stosować, aby pomóc pacjentowi. Ale nigdy żadna dieta lecznicza nie powinna być stosowana
na siłę, czasami dla pacjenta ogromnym krokiem będzie już wyrzucenie cukru
z diety i nauka nawyku picia wody. Po prostu każdy powinien być potraktowany
indywidualnie.
Coraz częściej zauważane
„napuszczanie” na siebie środowisk dietetycznych dodatkowo w moich oczach w
niczym nie pomaga. Często dietetycy czy osoby związane z tą branżą, które budzą
zaufanie coraz częściej pracują na to, aby je stracić, a przecież w dietetyce nic nie jest czarno-białe. Nie
ma jednego dobrego rozwiązania, nie ma jednej koncepcji. Dodatkowo coraz
częściej widzę, że praktykuje się nawet wyśmiewanie różnych badań naukowych z
wiarygodnych ośrodków badawczych, tylko dlatego, że „ja uważam inaczej, ja
jestem alfą i omegą, a ten marny profesorek i 100 naukowców to banda debili”
(taki jest wydźwięk wielu speców od odżywiania) i uważam, że jest to zachowanie
mijające się z jakimkolwiek profesjonalizmem. Podważanie światowych autorytetów
tylko dlatego, że ktoś uważa, że jego koncepcja jest bezbłędna jest sporym
cynizmem i brakiem pokory w stosunku do naukowego świata dietetyki. To wszystko
powoduje, że osoba poszukująca odpowiedniej dla siebie diety trafia na labirynt
rozwiązań i nie wie, w którą stronę powinna pójść.
Wybierz rozsądek
Po prostu słuchaj swojego
ciała. Często na dietach miałam nawracające okresy jadłowstrętu na różne
pokarmy lub ogółem na jedzenie Wpychałam w siebie na siłę produkty, na których
widok chciało mi się wymiotować (i płakać). Skoro wszyscy uważamy, że organizm
to takie genialne narzędzie to dajmy mu możliwość współpracy z nami. Jeśli
czujesz się wegetarianiem, to nim bądź, bylebyś czuł się świetnie i miał dobre
wyniki. Nie bądź paleo, jeśli na widok mięsa cię naciaga, tylko dlatego, że
ktoś ci tak karze. Współpraca ze swoim dietetykiem i doradzcą żywienia jest
bardzo ważna i zachęcam do niej każdego. Pamiętaj, że rozwiązania dietetyczne są różne i nigdy nie wiadomo, które z nich
będzie dla ciebie najlepsze.
Na koniec tematu chciałam
jeszcze dodać, abyście nie zapominali, aby w tym wszystkim troszczyć się o
swoją głowę, myśli, podświadomość i emocje. Nie bójcie się pomocy i swoich
słabości. Mnie także przyszło z trudem podjęcie decyzji o współpracy z
psychologiem. Ale czasami przyznanie się do tego, jak bardzo jest się słabym
jest tak naprawdę naszą siłą. W tym roku podjęłam decyzję o tym, aby zrobić „kurację”
swojej psychice, dbać o jedzenie według tego, co uważam za prawidłowe i co mi
służy oraz słuchać swojego organizmu. Nie wierzę już, że zjedzenie kawałka
sernika mnie zabije, a suplement za 50 zł mnie uzdrowi. Wierzę, że sama mogę siebie uzdrowić, za pomocą swojej
podświadomości i chęci, które w końcu mam. I nie pozostaje mi nic innego, jak wszystkim
zmagającym się z różnymi przypadłościami życzyć tego samego J.
Świetny wpis! Ja muszę przyznać, że całe życie jestem na diecie i to ciągle innej. Żadna oczywiście nigdy nie przyniosła odpowiednich rezultatów. Teraz pierwszy raz w życiu muszę przejść na prawdziwą dietę dla własnego dobra bo zrobiłam celiakia test no i wszedł pozytywny.
OdpowiedzUsuń