środa, 15 października 2014

Co z tą dietetyką, do cholery?!

Mitów dietetycznych w Polsce jest multum. Zalewają one gazety, telewizję i portale internetowe. Trudno będzie je "wyplewić" a nawet trochę zmienić świadomość polaków co do aktualnych faktów. Stereotypy dietetyczne są tu bardzo mocno zakorzenione i nie ma się czemu dziwić - są stare jak świat. Już dawno nieaktualne, obecnie bezsensowne i płytkie. Są jak czubek góry lodowej ale żaden dietetyk nie wie co kryje się wewnątrz tej góry...


Zupełnie nie wiem dlaczego w Polsce dietetycy myślą tak "płytko" i zupełnie oddzielają odżywianie i podstawowe fakty z zakresu medycyny. Mogę to śmiało powiedzieć, ponieważ widzę i wiem, jak wyglądają standardowe diety i to jest kompletna klapa. To wszystko nie trzyma się kupy. Źle się leczy miażdzycę, źle się definiuje cholesterol i źle się go leczy, cukrzycy są skazani na bezsensowne zalecenia dietetyczne dzięki czemu pogłębia się ich choroba i znika możliwość powrotu do PEŁNEGO zdrowia (tak, odpowiednią dietą łatwo jest wyleczyć cukrzycę). Wszystko jest nie tak, jak być powinno. Strasznie mi żal też dziewczyn, które desperacko chcą się pozbyć kilogramów i szukają pomocy u dietetyka. A tam zostawiają grube pieniądze, żeby się dowiedzieć bredni, takich jak to, że dieta 1200 kcal jest OK i że należy jeść 5 razy dziennie. 1200 kcal to chyba nawet za mało dla psa ganiającego po ogrodzie, a co dopiero dojrzałego i aktywnego człowieka. Nie rozumiem, jak zdrowy i myślący lekarz może komuś przepisać dietę 1200-1400 kcal? Może głodzenie to jakaś nowa metoda regulacji przyrostu naturalnego? Bo innego wytlumaczenia na to znaleść no nie mogę. A zalecanie produktów zbożowych? Czy dietetycy w Polsce nie wiedzą co to insulina? Indeks Glikemiczny? Trzustka? Wyrzuty insulinowe? Co to jelita i jak działają? Co to znaczy wchłanianie składników odżywczych? Jak działa cholesterol i że tak naprawdę to nie tluszcz nasycony go tworzy i obleja żyły? Co to są egzorfiny w mózgu? TAK, ONI TEGO NIE WIEDZĄ. A przynajmniej ich zalecenia dietetyczne i jadłospisy, jakie oferują naprawdę zdesperowanym i często chorym ludziom - na to wskazują. Bardzo mnie to boli ale naprawdę mam nadzieję, że w końcu w Polsce nastąpi jakis przełom i ktoś głośno powie, jak powinniśmy jeść. Czyli zupełnie nie tak, jak zalecaja gazety i dietetycy.

To wszystko stało się dla mnie "ucieleśnieniem", kiedy odbywałam tego lata kurs, dający mi certyfikat doradcy dietetycznego i możliwości poważniejszego reliazowania się w tym, co robię. Musiałam się uczyć - to oczywiste. Ale czego? Bredni. Czytanie tego wszystkiego mnie dosłownie, bolało - robiłam się blada i bordowa (ze złości) na zmianę czytając, czego polscy dietetycy karzą mi się uczyć. Wiedza, którą otrzymałam do nauki była spłycona, bezsensowna, była właśnie tym czubkiem góry lodowej ale niczym więcej. Zalecenia, które tam publikowano były zaleceniami, których nigdy przy zdrowych zmysłach nie zaproponowałabym absolutnie nikomu. Ponieważ były błędne zarówno względem dietetyki a także błędne wobec podstaowych zasad medycznych. W takich sytuacjach naprawdę się cieszę, że mogę mieć tę stronę i że nieustannie pomagam tylu ludziom pozbyć się wystającego brzucha, nadmiaru kilogramów, osłabiam działanie ich chorób i innych dolegliwości. Doświadczenie to dla mnie najlepszy nauczyciel a zadowalające wyniki jakie widzę, to dla mnie nagroda. Myślę, że jeszcze wiele razy będę podobnie zbulwersowana ale będę walczyć z tymi stereotypami, bo ma to sens - a przecież nie ma nic ważniejszego niż nasze zdrowie i zdrowie naszych bliskich :)

4 komentarze:

  1. Hejka
    Rozumiem Twoją frustrację, ja właśnie zaczęłam dietetykę podyplomową i tam też same bzdury :/
    niemniej ciężko te stereotypy przełamać i przekonać ludzi, że chlebek szkodzi..
    Pozdrawiam i zapraszam do nas :-)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie ciekawi jak dajesz sobie z tym radę? Słuchasz tych bzdur i udajesz, że wszystko ok? A może próbujesz jakoś polemizować z wykładowcami? Mma ogromny dylemat co do takich studiów, właśnie z tego względu. Nie wiem na ile zniosę słuchanie takich głupot a przecież walka i polemika ze wszystkimi nauczycielami też nie ma sensu, bo potem tylko same problemy.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Stwierdziłam że polemika nie ma sensu - głową muru nie przebijesz :P
      Zresztą zaraz by zażądali wiarygodnych badań naukowych itd itp na poparcie każdej mojej tezy :P poza tym - potencjalna konkurencja śpi a ja czuwam :P
      Mam kolesia na roku co też jest na paleo - i on próbuje się wdawać w polemiki ale trzeba by mieć naprawdę solidne podstawy naukowe żeby coś osiągnąć w tej dyskusji z nimi.
      Pozdrawiam
      Aśka :)

      Usuń
    3. Naprawdę podziwiam, nie męczy cię to? Ja jestem dość wybuchowa i raczej zawsze gdy mam rację, staram się to udowodnić i wyjść na swoje. Tym bardziej byłoby mi ciężko przeżyć na studiach, gdzie musiałabym przyswajać takie ilości głupot i udawać że wszystko ok. Chociaż czego się nie robi dla wykształcenia..

      Usuń